lusi813

Przekląłem... i na wieki rzuciłem ją samą,\r\nI wzburzony, nim księżyc zabłysnął wieczorem,\r\nJużem się od niej długim rozdzielił jeziorem.\r\nA gdy się toń jeziora księżycową plamą\r\nOsrebrzała, gdy wichry zawiewały chłodniej,\r\nJam jeszcze leciał — jeszcze uciekałem od niej.\r\n\r\n\r\nI może bym zapomniał — bo koń leciał skoro,\r\nBo mi targały myśli tętniące kopyta.\r\nGdzie ona? — oszukana — przeklęta — zabita...\r\nPatrzę na niebo, księżyc, na gwiazdy, jezioro...\r\nWszak jęk tu nie doleci, wszak łez nie zobaczę.\r\nTo jezioro — to fala — to nie ona płacze.\r\n\r\n\r\nI może bym zapomniał... lecz gdy to spostrzegła\r\nBlada światłość księżyca, krok w krok za mną biegła.\r\nPróżno się zatokami wężowymi kręcę,\r\nWszędzie mnie księżycowa kolumna dopadła,\r\nJakby się ta kobieta do stóp moich kładła,\r\nI niema płaczem, za mną wyciągała ręce.\r\n bardzo proszę o zinterpretowanie \r\n

+0 pkt.
Odpowiedz

Odpowiedzi: 0

Najnowsze pytania w kategorii Język Polski

Ładuj więcej